Przyszłość przemawia już setkami znaków, nie chowaj się, i tak Cię znajdą, Los już od dawna zaplanowany i zapowiedziany… gra w uszach mi muzyka przyszłości wszyscy słuch
Tortura którą mnie żywili przez tyle lat, napreżała mój kręgosłup każdego dnia, słyszałem tylko chrup chrup, to zmierzało do istnej katastrofy. Gwałtownie kusiciel odbierał mi co noc jedną kość za drugą, nazywałem go szkieletowy kolekcjonerem. Niespokojnie myślę, tej nocy go już nie będzie, zabrakło kości, wszystkie są poza labiryntem. Są pod sobą na zewnątrz siebie.
Gwałtowna siło burzenia, proszę, roztopisz ten śmierdzący rozkład ? Pragnę orzeźwienia, uspokojenia, odurzenia. Budzisz mnie znowu o 3 w nocy, i wiercisz w moim umyśle te chore popędy… I budzisz potwora odurzonego instynktem sumienia. Proszę, nie dotykaj mojego nowego znamienia unicestwienia. Na próżno chciałaś zrobić ze mnie bohatera istnienia, jak ja nie potrafię wzniecić ognia a co dopiero wzniecić bunt. Udręką jest moja godność…
Wyryte znamię na sercu, a w duszy ta melodia: kochana istoto zabierz mnie do raju, tarzać się będę w błocie i podziwiał cię w w prawdziwej istocie. La la la la la… Łaknę świeżego oddechu, czczenia czegoś czego jeszcze nie ma… Zanurz mnie w żywiole złudzenia, nowy świat chcę wynaleźć, czyżby to mój nowy urojony problemat ? Ale problemy z logiką…, gdzieś zanurzyła się w złym żywiole, sklecony znowu ją wołam, chodź tu szczepiona zabawko, egoistyczna wariatko. Miałem kiedyś ideały, jednostki i miary. Teraz mi zostały tylko bodźce dzikiej chwały.