Jesteśmy najsilniejszymi zwierzętami,
tyle w sobie smutku nosimy, cierpimy, a jednak na drugi dzień się budzimy
Łudząc się że kolejny dzień przyniesie ulgę, wiedząc ze tylko pogrążamy się w smutku
Jesli ranimy to najmocniej ludzi ktorych kochamy, często rany się nie chce goić, sączy się straszny z nich kwas, myślimy ze to najmocniejsza otwarta rana która doświadczać nam jest, ale za tydzień nowy cios dostajemy i ranę na nowo rozdrapujemy
Rana saczy się co jakiś czas,
goi ją pędzący czas
Łudzimy się że ktoś ją kiedyś porządnie zszyje
Perfekcyjna zaplanowana akcja z szycia robi się poważna operacja.
Nie mogę być sobą przy tobie
A bardzo potrzebuje ciebie
Zszyłeś mi ranę prawie bezbolesnie
Teraz musze być taka jaka zechcesz
Bo znowu mi ja rozetniesz,
A w bólu teraz czuje dużą presję,
a chcę czuć to co zawsze, szybką ucieczkę
Jeśli się mną znudzisz, to ją otwórz na nowo
zrób to w nocy we śnie, nie chce świadomie czuć się tak jesczcze, że ktoś mnie rozrywa a nie zszywa
Obudzę się niewinnie,
Spojrzę tylko w otwarta ranę
wiem że Ciebie już nie ma,
Ktoś nowy mnie zszyje,
czy jeszcze bardziej rozpruje ?
Sączy się znowu, wyje z bólu, robię taki na osiedlu ryk
Ale mam już w dupie sąsiadów, niech na jeden dzień wezmą mój ból co wtedy powie ten cały sztuczny tłum
To nie jest naprawdę moja wina
Nauczono mnie w bólu żyć, wpojono że muszę cierpieć i winić się za wszystko, że jestem tylko grzeszna istotą, że nie mam szans być inna, że nawet mam nie próbować, że to nic nie da, więc spróbowałam sobie zadać pierwszy raz ból, żeby uśmierzyć w głowie ten chory bunt,
Bałam się cholernie pierwszego cięcia, ale jak zaczęłam nie widzialam końca, tak bardzo to lubiłam że jak najczęściej wtedy sama siebie krzywdziłem, szukałam powodu żeby zadać sobie ból fizyczny, widzieć czerwoną krew, mdleć z myślą że udało się skończyć ten chujowy dzień, że zasnę szybko a ze mnie wypłynie ta toksyczna krew, która truje mnie cały dzień, miesiąc, rok zapomniałam że to tyle trwa, pogodziłam się z myślą że taki już mój świat. Dziennie pragnęłam się tak bardzo zmieniać ze na śniadanie tortury tworzyłam, cały dzień je realizowałam, taka krucha taka słaba wolność miała gdy w nocy zasypiała
A za grzechy o poranku wstawała.
Tak sobie powtarzała, krucha i slaba
że to ostatni dzień w roku, że teraz zadbam o swój umysł i ciało że polubię całowanie a nie cierpienia wyszukiwanie
Zasypiając powtarzała że jest mądra i silna
Budziła się kolejnego dnia
Myśląc gdzie dziś wykona wielki głęboko ślad
Miejsca na ciele jeszcze ma
więc wolna przestrzeń szybko likwiduje, narzędzia szykuje dziś nie dezynfekuje
powstaje nowy symbol ślad przypominający jej jaki jest brutalny świat
Tak to polubiła że nikt tego chyba nie zrozumie…
Powiem ci że cię bardzo dobrze rozumiem
Złote myśli po tej notce sobie zapisuje
Jestem ciekaw jak by się moja krew sączyla
I czy będzie taka czerwona jak twoja
Czy w innym kolorze, żeby ci pomoc ja to wypróbuje, wtedy będę wiedzieć chociaż trochę jak się czujesz, w ten sposób Cię uratuje
Mnie też nikt już nie uratuje
Bo sam się nawet na to nie przygotowuje
Żyć w bólu nie lubie ale jak czuje że odchodzi ze mnie życie, to mnie motywuje
Dziwne to wiem
Bo przestałam oszukiwać Siebie
Pogodziłam się jak jest
Mów na mnie jak chcesz
Ale najbardziej polubię jak będziesz mówić Czarny deszcz…